niedziela, 7 października 2012

2. Wczoraj była blond kicia, dzisiaj mamy mokrą kicię.

 Leżał w swoim łóżku, a jego śniada cera oraz ciemne włosy idealnie kontrastowały z bielą pościeli , która okrywała jego ciało. Pod zamkniętymi powiekami można było dostrzec ruch, co świadczyło o śnie. Morfeusz zaprosił go do świata, gdy tylko chłopak zrzucił z siebie ubrania i upadł bezwładnie na materac łóżka. Po tak długiej podróży należał mu się solidny wypoczynek, który musiał postawić go na nogi. Cały zespół miał bowiem spotkać się tego dnia z Abigail, by dowiedzieć się o co chodziło dziewczynie piszącej, iż sprawa jest ważna. Chłopcy mieli nadzieję, że to okaże się istotne również dla nich i że Lane nie wymyśliła sobie jakiejś błahostki, na którą nie mieli czasu. 
 Zayn poruszył się lekko i otworzył oczy. Rozejrzał się zdezorientowany po pomieszczeniu, jakby nie pamiętając gdzie jest i co wydarzyło się poprzedniego wieczora, po czym opadł na poduszkę, uświadamiając sobie, że jest w swoim domu. Potarł skronie, które pulsowały mu w wyniku dość gwałtownej pobudki. Zrzucił z siebie pościel i wstał. Podszedł do dużego okna, za szybką którego rozpościerała się panorama Londynu. To było jego miasto. Dopiero przyjeżdżając tutaj mógł naprawdę odetchnąć i się odprężyć. Zżył się z tą okolicą, tymi widokami oraz ludźmi. Londyn posiadał własną, unikalną atmosferę, która nie przypominała niczego innego i z niczym innym nie dało się jej porównać. Wjeżdżając tutaj, Malik czuł się zupełnie innym człowiekiem niż poza granicami miasta. Człowiekiem, któremu chce się żyć i w pełni korzystać z każdego dnia.
 Nagle do pokoju wszedł Niall, co kompletnie wybiło z rytmu Zayna.
- Ojej - wyrwało się blondynowi. - Myślałem, że jeszcze śpisz.
- Co to jest? - Brunet wskazał głową na przedmiot trzymany przez Horana.
- Kubeł z wodą - odparł.
- Kubeł? - powtórzył Zayn, ale nie dane było mu wysłuchać wytłumaczenia.
- Za ciastka! - wrzasnął Niall i wylał całą zawartość wiadra na stojącego przed nim kolegę. Malik, oszołomiony, chciał złapać blondyna, lecz gdy tylko zrobił krok do przodu, runął na podłogę przez rozlaną wodę na ciemnobrązowych panelach. Irlandczyk pokładał się na ziemi ze śmiechu, ocierając co jakiś czas łzę, spływającą po jego policzku. Chwilę później w drzwiach pojawił się Harry, a gdy tylko zobaczył przemoczonego Malika siedzącego na mokrej podłodze, wybuchnął niepohamowanym śmiechem. - Mokra kicia! - krzyczał Niall przez śmiech. 
- Niech no ja cię tylko dorwę - wysyczał przez zęby brunet. Szybko zerwał się z miejsca i na kolanach ruszył w stronę Horana. Ten jednak również nie miał najgorszego refleksu, więc podskoczył na równe nogi i zaczął uciekać, zostawiając, wciąż niemogącego opanować śmiechu, Harry'ego samego w pokoju. Po chwili podszedł do niego Liam.
- Co się tutaj stało? - Otworzył szerzej oczy. 
- Wczoraj była blond kicia, dzisiaj mamy mokrą kicię - wysapał lokaty. Payne nie do końca zrozumiał o co chodzi, więc wziął kolegę za ramię i razem ruszyli do kuchni. Już miał siadać przy stole, gdy podbiegł do niego Irlandczyk.
- Ratuj mnie - wyszeptał i schował się za jego plecami.
- Chodź tutaj, tchórzu - powiedział Zayn, wchodząc do pomieszczenia. Liam widząc go, lewo stłumił śmiech. - Nawet mnie nie denerwuj, Payne - warknął mulat. Podszedł do niego. Zza ramienia Liama dostrzegł parę przerażonych oczu. Uśmiechnął się złowieszczo.
- Daj spokój.
- Żartujesz? - oburzył się Zayn. - Patrz co on mi zrobił! - Wskazał na siebie.
- Zeżarłeś mu wczoraj ciastka. On na jedzenie reaguje tak jak ty na swój wygląd. Jesteście kwita. - Zza jego ramienia wychylił się uradowany Irlandczyk. Pokazał język Malikowi, na co ten mruknął coś niezrozumiałego i poszedł do łazienki. - Jak dzieci - westchnął Payne. 
- To było dobre - powiedział Harry, przybijając Horanowi piątkę. 
- Należało mu się - odparł blondyn. Był z siebie niesamowicie dumny, niczym paw ze swojego kolorowego ogona. - Już nigdy nie tknie moich ciastek. - Odchylił głowę i zaśmiał się jak złoczyńca z kreskówek dla dzieci.
- Czubek. - Uśmiechnął się Liam.
 Do kuchni wszedł piąty członek zespołu. 
- Coś mnie ominęło? - zapytał Lou, przeciągając się. Widać było, że obudził się zaledwie kilka minut temu. 
- Mokra kicia - wyparował Harry, ponownie zanosząc się śmiechem.
 Payne wywrócił teatralnie oczyma, po czym wyjaśnił koledze całą sytuację. Ten również roześmiał się, lecz sama opowieść ni dała takigo efektu jak zobaczenie tego wydarzenia na własne oczy.
 Po niespełna piętnastu minutach, do pomieszczenia wrócił Zayn. Wciąż miał groźną minę, więc żaden z chłopców nie odważył się na jakikolwiek zgryźliwy komentarz.  Zamiast tego, Louis podał każdemu miskę, postawił na stole platki oraz mleko i usiadł na swoim miejscu. 
- Jak myślicie, o co chodzi z tą całą Abigail? - zagadnął Liam. 
- Nie mam pojęcia - powiedział Niall z pełną buzią. Strużka mleka polała się po jego brodzie. 
- Może po prostu chce nas poznać. - Harry wzruszył ramionami. 
- Wątpię, by uznała to za aż tak ważną sprawę - stwierdził Liam. - W każdym razie do wyjścia mamy jeszcze trzy godziny. Przygotujcie się i bądźcie gotowi na czas - dodał.
- Tak jest, kapitanie! - Louis zasalutował, na co Liam spojrzał na niego spode łba. 
 Chłopcy dokończyli swoje śniadania i rozeszli się po pokojach. Jedynie Irlandczyk został w kuchni, bo do końca zaspokoić swój apetyt. 
 Po trzech godzinach, cała piątka zebrała się w salonie, gotowi do wyjścia. Nikt nie powiedział tego głośno, lecz tak naprawdę każdy odrobinę się denerwował spotkaniem, które ich czekało i zbliżało się z każdą sekundą. Nie mieli pojęcia czego mogą się spodziewać, ponieważ wiedzieli dość mało na temat tej dziewczyny. 
 Wyszli z domu i ruszyli w stronę umówionego wcześniej miejsca. Zayn wyciągnął paczkę papierosów oraz zapalniczkę i od razu spotkał się z krzywymi spojrzeniami przyjaciół. Postanowił jednak się nimi nie przejmować, więc zapalił swoją ukochaną truciznę. Był to pierwszy papieros tego dnia, a ten zawsze smakował najlepiej. Malik zaciągnął się ostatni raz i wyrzucił gdzieś na bok mały niedopałek. doszli do kawiarni i od razu usiedli przy wskazanym przez mężczyznę stoliku. Całe wnętrze urządzone było w ładnym, eleganckim stylu. Krzesła miały złote obicia, co sprawiało wrażenie dostatku i wielkiego zaangażowania projektantów. Zayn spojrzał nerwowo na duży zegar wiszący na ścianie. Było już po czasie. Spóźnialska, pomyślał i jakby los wyczuł jego myśli, do lokalu weszła wysoka, szczupła blondynka z burzą loków, opadających swobodnie na jej drobne ramiona. Zwinnym gestem zdjęła duże, przeciwsłoneczne okulary i podeszłą do stolika przy którym siedzieli chłopcy. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. 
- Abigail Lane - powiedziała oschle, podając im rękę. Każdy oczywiście przedstawił się, wykrzywiając usta w uśmiechu. Jednak dziewczyna nadal pozostawała niewzruszona. - A oto moja przyjaciółka, Izabella. - Wskazała ręką na dziewczynę stojącą obok. Z początku Zayn jej nie zauważył i pewnie zostałoby tak do końca, gdyby blondynka jej nie przedstawiła. Izabella wydawała się zupełnie inna od swojej przyjaciółki. Miała zagubioną minę i można było wyczuć, iż nie czuje się zbyt komfortowo w ich towarzystwie. Po chwili obie dziewczyny usiadły przy stoliku. 
- A więc co spowodowało fakt, że chciałaś się z nami zobaczyć? - zapytał Liam. 
- Mój menager. Wymyślił sobie wspólną piosenkę z wami. - Wypowiedziała te słowa, jakby mówiła o najbardziej odrażającej rzeczy z jaką przyszło się jej mierzyć. - Uznał, że to ja powinnam się z wami spotkać, by wyglądało to uprzejmie - prychnęła.
 Przez chwilę żaden z piątki chłopców nie mógł nic powiedzieć. Zdziwił ich ton jakim mówiła Abigail.
- Nie wydaje mi się, aby to było spełnienie twoich marzeń - mruknął Zayn. 
- Bo nie jest - przyznała dziewczyna. - Robię to, co muszę.
- Nie sądzisz, że taki numer nie przejdzie? - odezwał się Liam. - Muzyka powinna płynąć z serca, a nie z przymusu - dodał ciszej, no co Lane uniosła szyderczo brew.
- Czyżby? - zakpiła. - Najważniejsze, by był zysk i fani. To przecież oni nas utrzymują. I mnie, i was.
 Niall poruszył się niespokojnie na krześle.
- My nie traktujemy tego w ten sposób - odparł. Widać było, że zaczyna się denerwować, a ta wymiana zdań powoli wyprowadza go z równowagi.
- Nieistotne jak to traktujecie. Ważne, co ta piosenka oznacza dla mnie, a że wy jesteście teraz modni i was słuchają, wpłynie to dobrze na moją karierę. 
 Liam zaczął kaszleć ze zdziwienia. 
- Coś wpadło ci w dziurkę od śpiewania? - zakpiła Abigail. - Lepiej, żeby to stało się po nagraniu.
- Dość tego - syknął Zayn.- Nie masz prawa mówić takich rzeczy. Nie masz za grosz szacunku do innych, a my nie będziemy pracować z kimś, kto traktuje nas wyłącznie jako źródło zarobku. A przynajmniej ja nie mam zamiaru się w coś takiego pakować.
- Ja też nie - mruknął Lou. 
 Blondynka wydawała się zaskoczona tą przemową mulata, lecz po paru sekundach jej twarz znów przybrała kamienny wyraz.
- Dobrze, jak chcecie. Jeszcze będziecie tego żałować - prychnęła, założyła okulary i wstała od stołu. Odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia.
- Nie wydaje mi się - odparł Zayn, a na jego twarzy zagościł ironiczny uśmieszek. Na te słowa dziewczyna odwróciła się i z pogardą w oczach wyszła. Izabella szybko ruszyła za nią.
- Przepraszam - szepnęła jeszcze w ich stronę i również opuściła lokal.
~*~
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale zaczął się rok szkolny, a liceum to już nie przelewki, więc brakuje mi czasu i weny. Jednak liczę, że owy rozdział przypadnie Wam do gustu. Czekam na Wasze opinie. < 3