sobota, 3 listopada 2012

Jak to często bywa..

Witam wszystkich.. Siedzę sobie przed komputerem, od dziesięciu minut wpatrując się w stronę główną tego bloga i dochodzę do wniosku, że bez tego tekstu się niestety nie obejdzie. Liceum. Taa, dużo pracy, nowych obowiązków szkolnych.. Zajęcia dodatkowe lub pomoc w domu również niestety nie odeszła, a więc nie mam już tyle czasu, ile miałam w gimnazjum. Ponad to, wena, która ostatnimi czasy dość często mnie zawodziła i tym razem siedzi cichutko i nie daje znaków życia. Zamarłam. Nie potrafię ubrać w słowa to, co chcę napisać, a czasami nawet brakuje mi samych pomysłów na dalsze dzieje bohaterów. Nie chcę trzymać Was w ciągłej niepewności dotyczącej pojawiania się nowych rozdziałów, bo po prostu ich nie piszę i nie wiem kiedy znów zacznę. Z pewnością będę starała się to zrobić jak najszybciej, ale kwestię publikacji będę musiała rozwiązać nieco inaczej. Jak? Kiedy uda mi się napisać około trzech, może czterech, porządnych rozdziałów do przodu, zacznę znów publikować. Liczę, że już niedługo tak właśnie będzie, bo uwielbiam dzielić się z Wami moja twórczością. Co Wy na to? Mam nadzieję, że jesteście w stanie mnie zrozumieć i nie będziecie mieli mi tego za złe. Po prostu wolę publikować rozdziały później, ale regularnie, a nie co miesiąc czy nawet w jeszcze większych odstępach czasowych. Wasze blogi będę oczywiście nadal czytać, o to się nie martwcie, lecz przyznam szczerze, że mam również nadzieję, że sobie o mnie nie zapomnicie nawet jeśli miałabym tutaj powrócić za parę ładnych miesięcy.. Trzymajcie za mnie kciuki, kochane! Przy okazji życzę Wam dużo weny i kolejnych wspaniałych rozdziałów napisanych na Waszych wspaniałych blogach! Trzymajcie się ciepło!

niedziela, 7 października 2012

2. Wczoraj była blond kicia, dzisiaj mamy mokrą kicię.

 Leżał w swoim łóżku, a jego śniada cera oraz ciemne włosy idealnie kontrastowały z bielą pościeli , która okrywała jego ciało. Pod zamkniętymi powiekami można było dostrzec ruch, co świadczyło o śnie. Morfeusz zaprosił go do świata, gdy tylko chłopak zrzucił z siebie ubrania i upadł bezwładnie na materac łóżka. Po tak długiej podróży należał mu się solidny wypoczynek, który musiał postawić go na nogi. Cały zespół miał bowiem spotkać się tego dnia z Abigail, by dowiedzieć się o co chodziło dziewczynie piszącej, iż sprawa jest ważna. Chłopcy mieli nadzieję, że to okaże się istotne również dla nich i że Lane nie wymyśliła sobie jakiejś błahostki, na którą nie mieli czasu. 
 Zayn poruszył się lekko i otworzył oczy. Rozejrzał się zdezorientowany po pomieszczeniu, jakby nie pamiętając gdzie jest i co wydarzyło się poprzedniego wieczora, po czym opadł na poduszkę, uświadamiając sobie, że jest w swoim domu. Potarł skronie, które pulsowały mu w wyniku dość gwałtownej pobudki. Zrzucił z siebie pościel i wstał. Podszedł do dużego okna, za szybką którego rozpościerała się panorama Londynu. To było jego miasto. Dopiero przyjeżdżając tutaj mógł naprawdę odetchnąć i się odprężyć. Zżył się z tą okolicą, tymi widokami oraz ludźmi. Londyn posiadał własną, unikalną atmosferę, która nie przypominała niczego innego i z niczym innym nie dało się jej porównać. Wjeżdżając tutaj, Malik czuł się zupełnie innym człowiekiem niż poza granicami miasta. Człowiekiem, któremu chce się żyć i w pełni korzystać z każdego dnia.
 Nagle do pokoju wszedł Niall, co kompletnie wybiło z rytmu Zayna.
- Ojej - wyrwało się blondynowi. - Myślałem, że jeszcze śpisz.
- Co to jest? - Brunet wskazał głową na przedmiot trzymany przez Horana.
- Kubeł z wodą - odparł.
- Kubeł? - powtórzył Zayn, ale nie dane było mu wysłuchać wytłumaczenia.
- Za ciastka! - wrzasnął Niall i wylał całą zawartość wiadra na stojącego przed nim kolegę. Malik, oszołomiony, chciał złapać blondyna, lecz gdy tylko zrobił krok do przodu, runął na podłogę przez rozlaną wodę na ciemnobrązowych panelach. Irlandczyk pokładał się na ziemi ze śmiechu, ocierając co jakiś czas łzę, spływającą po jego policzku. Chwilę później w drzwiach pojawił się Harry, a gdy tylko zobaczył przemoczonego Malika siedzącego na mokrej podłodze, wybuchnął niepohamowanym śmiechem. - Mokra kicia! - krzyczał Niall przez śmiech. 
- Niech no ja cię tylko dorwę - wysyczał przez zęby brunet. Szybko zerwał się z miejsca i na kolanach ruszył w stronę Horana. Ten jednak również nie miał najgorszego refleksu, więc podskoczył na równe nogi i zaczął uciekać, zostawiając, wciąż niemogącego opanować śmiechu, Harry'ego samego w pokoju. Po chwili podszedł do niego Liam.
- Co się tutaj stało? - Otworzył szerzej oczy. 
- Wczoraj była blond kicia, dzisiaj mamy mokrą kicię - wysapał lokaty. Payne nie do końca zrozumiał o co chodzi, więc wziął kolegę za ramię i razem ruszyli do kuchni. Już miał siadać przy stole, gdy podbiegł do niego Irlandczyk.
- Ratuj mnie - wyszeptał i schował się za jego plecami.
- Chodź tutaj, tchórzu - powiedział Zayn, wchodząc do pomieszczenia. Liam widząc go, lewo stłumił śmiech. - Nawet mnie nie denerwuj, Payne - warknął mulat. Podszedł do niego. Zza ramienia Liama dostrzegł parę przerażonych oczu. Uśmiechnął się złowieszczo.
- Daj spokój.
- Żartujesz? - oburzył się Zayn. - Patrz co on mi zrobił! - Wskazał na siebie.
- Zeżarłeś mu wczoraj ciastka. On na jedzenie reaguje tak jak ty na swój wygląd. Jesteście kwita. - Zza jego ramienia wychylił się uradowany Irlandczyk. Pokazał język Malikowi, na co ten mruknął coś niezrozumiałego i poszedł do łazienki. - Jak dzieci - westchnął Payne. 
- To było dobre - powiedział Harry, przybijając Horanowi piątkę. 
- Należało mu się - odparł blondyn. Był z siebie niesamowicie dumny, niczym paw ze swojego kolorowego ogona. - Już nigdy nie tknie moich ciastek. - Odchylił głowę i zaśmiał się jak złoczyńca z kreskówek dla dzieci.
- Czubek. - Uśmiechnął się Liam.
 Do kuchni wszedł piąty członek zespołu. 
- Coś mnie ominęło? - zapytał Lou, przeciągając się. Widać było, że obudził się zaledwie kilka minut temu. 
- Mokra kicia - wyparował Harry, ponownie zanosząc się śmiechem.
 Payne wywrócił teatralnie oczyma, po czym wyjaśnił koledze całą sytuację. Ten również roześmiał się, lecz sama opowieść ni dała takigo efektu jak zobaczenie tego wydarzenia na własne oczy.
 Po niespełna piętnastu minutach, do pomieszczenia wrócił Zayn. Wciąż miał groźną minę, więc żaden z chłopców nie odważył się na jakikolwiek zgryźliwy komentarz.  Zamiast tego, Louis podał każdemu miskę, postawił na stole platki oraz mleko i usiadł na swoim miejscu. 
- Jak myślicie, o co chodzi z tą całą Abigail? - zagadnął Liam. 
- Nie mam pojęcia - powiedział Niall z pełną buzią. Strużka mleka polała się po jego brodzie. 
- Może po prostu chce nas poznać. - Harry wzruszył ramionami. 
- Wątpię, by uznała to za aż tak ważną sprawę - stwierdził Liam. - W każdym razie do wyjścia mamy jeszcze trzy godziny. Przygotujcie się i bądźcie gotowi na czas - dodał.
- Tak jest, kapitanie! - Louis zasalutował, na co Liam spojrzał na niego spode łba. 
 Chłopcy dokończyli swoje śniadania i rozeszli się po pokojach. Jedynie Irlandczyk został w kuchni, bo do końca zaspokoić swój apetyt. 
 Po trzech godzinach, cała piątka zebrała się w salonie, gotowi do wyjścia. Nikt nie powiedział tego głośno, lecz tak naprawdę każdy odrobinę się denerwował spotkaniem, które ich czekało i zbliżało się z każdą sekundą. Nie mieli pojęcia czego mogą się spodziewać, ponieważ wiedzieli dość mało na temat tej dziewczyny. 
 Wyszli z domu i ruszyli w stronę umówionego wcześniej miejsca. Zayn wyciągnął paczkę papierosów oraz zapalniczkę i od razu spotkał się z krzywymi spojrzeniami przyjaciół. Postanowił jednak się nimi nie przejmować, więc zapalił swoją ukochaną truciznę. Był to pierwszy papieros tego dnia, a ten zawsze smakował najlepiej. Malik zaciągnął się ostatni raz i wyrzucił gdzieś na bok mały niedopałek. doszli do kawiarni i od razu usiedli przy wskazanym przez mężczyznę stoliku. Całe wnętrze urządzone było w ładnym, eleganckim stylu. Krzesła miały złote obicia, co sprawiało wrażenie dostatku i wielkiego zaangażowania projektantów. Zayn spojrzał nerwowo na duży zegar wiszący na ścianie. Było już po czasie. Spóźnialska, pomyślał i jakby los wyczuł jego myśli, do lokalu weszła wysoka, szczupła blondynka z burzą loków, opadających swobodnie na jej drobne ramiona. Zwinnym gestem zdjęła duże, przeciwsłoneczne okulary i podeszłą do stolika przy którym siedzieli chłopcy. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. 
- Abigail Lane - powiedziała oschle, podając im rękę. Każdy oczywiście przedstawił się, wykrzywiając usta w uśmiechu. Jednak dziewczyna nadal pozostawała niewzruszona. - A oto moja przyjaciółka, Izabella. - Wskazała ręką na dziewczynę stojącą obok. Z początku Zayn jej nie zauważył i pewnie zostałoby tak do końca, gdyby blondynka jej nie przedstawiła. Izabella wydawała się zupełnie inna od swojej przyjaciółki. Miała zagubioną minę i można było wyczuć, iż nie czuje się zbyt komfortowo w ich towarzystwie. Po chwili obie dziewczyny usiadły przy stoliku. 
- A więc co spowodowało fakt, że chciałaś się z nami zobaczyć? - zapytał Liam. 
- Mój menager. Wymyślił sobie wspólną piosenkę z wami. - Wypowiedziała te słowa, jakby mówiła o najbardziej odrażającej rzeczy z jaką przyszło się jej mierzyć. - Uznał, że to ja powinnam się z wami spotkać, by wyglądało to uprzejmie - prychnęła.
 Przez chwilę żaden z piątki chłopców nie mógł nic powiedzieć. Zdziwił ich ton jakim mówiła Abigail.
- Nie wydaje mi się, aby to było spełnienie twoich marzeń - mruknął Zayn. 
- Bo nie jest - przyznała dziewczyna. - Robię to, co muszę.
- Nie sądzisz, że taki numer nie przejdzie? - odezwał się Liam. - Muzyka powinna płynąć z serca, a nie z przymusu - dodał ciszej, no co Lane uniosła szyderczo brew.
- Czyżby? - zakpiła. - Najważniejsze, by był zysk i fani. To przecież oni nas utrzymują. I mnie, i was.
 Niall poruszył się niespokojnie na krześle.
- My nie traktujemy tego w ten sposób - odparł. Widać było, że zaczyna się denerwować, a ta wymiana zdań powoli wyprowadza go z równowagi.
- Nieistotne jak to traktujecie. Ważne, co ta piosenka oznacza dla mnie, a że wy jesteście teraz modni i was słuchają, wpłynie to dobrze na moją karierę. 
 Liam zaczął kaszleć ze zdziwienia. 
- Coś wpadło ci w dziurkę od śpiewania? - zakpiła Abigail. - Lepiej, żeby to stało się po nagraniu.
- Dość tego - syknął Zayn.- Nie masz prawa mówić takich rzeczy. Nie masz za grosz szacunku do innych, a my nie będziemy pracować z kimś, kto traktuje nas wyłącznie jako źródło zarobku. A przynajmniej ja nie mam zamiaru się w coś takiego pakować.
- Ja też nie - mruknął Lou. 
 Blondynka wydawała się zaskoczona tą przemową mulata, lecz po paru sekundach jej twarz znów przybrała kamienny wyraz.
- Dobrze, jak chcecie. Jeszcze będziecie tego żałować - prychnęła, założyła okulary i wstała od stołu. Odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia.
- Nie wydaje mi się - odparł Zayn, a na jego twarzy zagościł ironiczny uśmieszek. Na te słowa dziewczyna odwróciła się i z pogardą w oczach wyszła. Izabella szybko ruszyła za nią.
- Przepraszam - szepnęła jeszcze w ich stronę i również opuściła lokal.
~*~
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale zaczął się rok szkolny, a liceum to już nie przelewki, więc brakuje mi czasu i weny. Jednak liczę, że owy rozdział przypadnie Wam do gustu. Czekam na Wasze opinie. < 3

sobota, 18 sierpnia 2012

1. Liczyła się tylko ta chwila, ten moment. Od niego zależało wszystko.

     Szybki, płytki oddech, spocone dłonie, trzęsące się kolana... Standardowy scenariusz przez każdym występem. Strach, nerwy, trema, a czasem nawet histeria i krzyki. Z każdą sekundą żołądek był coraz bardziej ściśnięty, a serce biło coraz szybciej. Organizm powinien już przywyknąć, jego psychika również. Mimo to, za każdym razem chłopak niemiłosiernie się denerwował, kiedy uświadamiał sobie, iż za chwilę będzie musiał wyjść na scenę, przed oblicze rzeszy fanów, którzy zaczną piszczeć wniebogłosy z radości, że udało im się zobaczyć go na żywo. Tego uczucia nie można było porównać z niczym innym, ponieważ nic innego nie mogło wpłynąć na człowieka tak, jak świadomość, że za kilka minut będzie zmuszony do pokazania światu swoich umiejętności oraz talentu. Nieistotny był fakt, że robiło się to już wiele razy. Liczyła się tylko ta chwila, ten moment. Od niego zależało wszystko.
- Będzie dobrze, z pewnością nas nie zawiedziesz - odezwał się Liam i poklepał go po plecach. Jego słowa zawsze były pokrzepiające dla serca. Działały niczym uspokajający balsam. Mogłoby się wydawać, że jako najstarszy członek zespołu ma obowiązek wspierać resztę, jednak on, nawet w te kilka słów, wkładał całego siebie. Nie traktował tego jak swój obowiązek, ale jak przyjacielskie wsparcie, którego każdy potrzebował.
     Chłopak wstał z krzesła i wziął do ręki mikrofon leżący obok niego. Ostatni głęboki oddech, ostatnie zerknięcie w lustro, poprawienie fryzury... Jeszcze jeden wdech i powolne wypuszczenie powietrza z płuc.
     Podszedł do kolegów z zespołu, którzy już spokojni czekali na występ. Żaden z nich aż tak się nie denerwował. Tylko on. Żałował, że nie może teraz zapalić sobie swojego ukochanego papierosa. Nikotyna zawsze mu pomagała, ale przed koncertem nie wolno mu było palić. Chciał uciec od tego nałogu, lecz wszyscy tylko o tym mówią i kompletnie nie mają pojęcia jak bardzo trudne zadanie przed nim stawiają. Ten nałóg jest okropnie męczący i bardzo ciężko jest się go pozbyć.
     Spojrzał na Harry'ego, który uśmiechał się do niego, a na jego policzkach pojawiły się charakterystyczne dołeczki. Odwzajemnił uprzejmość, lecz odrobinę nieudolnie, gdyż trema nadal go paraliżowała. W pewnym momencie, lokaty pociągnął chłopaka za rękaw, by ruszył za nim na scenę. Gdy tylko usłyszał tysiące piszczących i cieszących się dziewczyn, zdenerwowanie nagle oddaliło się na drugi plan. Poczuł, że od tych wszystkich ludzi na widowni pała ogromne uczucie. Kochali zarówno jego jak i resztę chłopaków. Ich największe marzenia właśnie się spełniały, a on tak bardzo się denerwował. Niepotrzebnie. W ich towarzystwie czuł się jak członek wielkiej, międzynarodowej rodziny. Uśmiechnął się pod nosem i pomachał do fanów. Muzyka zaczęła grać, rozpoczął oczywiście Liam. Miał wyśmienity i najdojrzalszy głos. Potem kwestia najmłodszego, Harry'ego. Kiedy nadeszła kolej bruneta, wszystkie dziewczyny wydały z siebie dźwięk zachwytu. To jeszcze bardziej podniosło go na duchu i spowodowało, że cały koncert udał im się znakomicie. Fani byli zachwyceni. A skoro im się podobało, to piątka chłopców również była zadowolona, bo udało im się uszczęśliwić ludzi, którzy ich kochali. Widząc te uśmiechy, słysząc te okrzyki radości oraz podniecenia i czytając wszystkie teksty wypisane na wielkich plakatach, które ze sobą przynosili, czuli się dumnie. Wiedzieli, że wykonują kawał dobrej roboty, a to było chyba najwspanialsze uczucie na świecie.
     Chłopcy pożegnali się z publicznością i weszli za kulisy. Na ich twarzach gościł szeroki uśmiech. Po każdym koncercie czuli się tak wspaniale. Chcieli jeszcze raz wyjść na scenę i rzucić się w tłum fanek, a później z każdą z nich zamienić choć kilka słów. To właśnie ta publiczność była ich środkiem napędowym. Dzięki nim ta piątka, kiedyś przeciętnych i całkiem normalnych, ludzi teraz tak lśniła na arenie międzynarodowej.
- Dobra robota - odezwał się Liam i uścisnął każdego po kolei. - Widzisz, Zayn? - Zwrócił się do bruneta. - Niepotrzebnie się denerwowałeś.
- No wiem. - Uśmiechnął się lekko. - Mogę już sobie zapalić? Nie wytrzymam przez ten stres - jęknął, na co Payne popatrzyła na niego spode łba. Żaden członek zespołu nie pochwalał jego pociągu do papierosów i on doskonale to rozumiał, jednak wciąż nie potrafił nad tym zapanować.
- Zayn... - zaczął Harry.
- Wiem, wiem - przerwał mu gwałtownie brunet. - Sam tego nie pochwalam i cholernie żałuję, że wpadłem w ten nałóg, no ale trudno, stało się. Staram się hamować i ograniczać, ale nie jestem w stanie od razu całkowicie przestać palić, więc nie wymagajcie tego ode mnie.
- Dobrze, rozumiemy - zaczął ostrożnie Liam. Czuł, że stąpa po kruchym lodzie, gdyż jego przyjaciel był zdenerwowany. Nie lubił, kiedy go pouczano na temat papierosów. Jednakże każdy się o niego martwił i chciał jak najlepiej. - Idź, zapal sobie. Wiesz, że po prostu się o ciebie martwimy - dodał spokojnie.
     Malik pokiwał głową na znak, że rozumie, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł, biorąc po drodze paczkę z nikotynową trucizną. Kiedy wyszedł na dwór, jego twarz owiał świeży, zimny wiatr. Uśmiechnął się pod nosem. Tego mu brakowało - orzeźwiającego powietrza wciąganego do płuc wraz z dymem papierosowym. To pozwalało mu ukoić nerwy, spowolnić bicie szalejącego serca. Często nikotyna pozwalała mu zapomnieć o wirującym świecie, można było się skupić na dymie wędrującym po jego organizmie. Ale jednak to nie mogło trwać wiecznie. Chłopcy mieli całkowitą rację - to go wyżera, powoli niszczy jego słaby organizm od środka, a on nic nie mógł na to poradzić. Chyba, że rzuciłby to okropieństwo. To wymagałoby ogromnego poświęcenia i wielkiej siły woli, jednak chłopak czul, że go na to stać. Zarówno dla przyjaciół jak i dla jego wiernych i wspaniałych fanów, którzy niemal codziennie piszą do niego, by zatroszczył się o swoje zdrowie. Spojrzał krzywo na opakowanie, które wciąż trzymał w ręce i wyrzucił je w pobliskie zarośla. Zaciągnął się ostatni raz i zgasił niedopałek butem. Po raz kolejny uśmiechnął się sam do siebie i wrócił do pomieszczenia. Przechodząc obok swoich kolegów, zauważył na sobie ich zaniepokojone spojrzenia.
- Nie obżeraj się tak, Horan, bo ci brzuszek urośnie - zażartował dla rozluźnienia atmosfery i podkradł koledze kilka ciastek z pudełka.
- Ej! - zawołał blondyn. - Nic mi nie będzie, mam bardzo dobrą przemianę materii, nie to co ty. Oddaj moje ciastko - jęczał, na co Malik tylko wsadził sobie do ust smaczny wypiek i delektował się z przesadną miną zadowolenia. Niall założył ręce na piersi i udawał obrażonego. 
- Ojej, blond kicia jest zła - mówił słodkim i wręcz dziewczęcym głosikiem. Kątem oka dostrzegł, że Harry Liam oraz Louis prawie tarzali się na ziemi, tłumiąc głośne śmiechu. Po policzku lokatego spłynęła pojedyncza łza, oznaczająca, iż chłopak nie mógł już dłużej wytrzymać. Zayn również wytrwał niewiele dłużej, gdyż kilka sekund później wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Tylko Niall wciąż siedział w miejscu z lekko zdezorientowanym wyrazem twarzy. 
- Ale on zeżarł moje ciastko - jęknął ponownie Irlandczyk, co wywołało jeszcze większy atak śmiechu u pozostałej czwórki. Ten stan utrzymał się przez około dziesięć minut, lecz później uznali, że chcą jak najszybciej znaleźć się w swoich łóżkach i porządnie wypocząć. Uwielbiali koncertować, ale niestety ich to męczyło. Zdecydowanie zbyt wiele zdrowia kosztowała ich ta praca, ale nie mogli jej porzucić, bo tylko to tak naprawdę kochali. Muzyka była ich całym światem i nie wyobrażali sobie życia bez niej.
***
     Siedzieli w samolocie lecącym do Londynu. Nie mogli spać, więc każdy z osobna miał na kolanach swojego laptopa i spędzał czas przeglądając różnego rodzaju strony internetowe. Louis grał w gry, Harry oglądał filmiki dodane przez ich fanów, Niall czytał różne ciekawe przepisy, gdyż miał ochotę na jakieś nowe i smaczne przysmaki, natomiast Liam wraz z Malikiem siedzieli na swoich kontach na Twitterze. Oboje lubili czytać wiadomości od fanów. Teraz nawet odpisywali niektórym. Zayn żałował, iż nie był w stanie odpowiedzieć każdemu. Wiedział, jaką radość sprawiał im każdy wpis od niego. Tak naprawdę był to jedyny bezpośredni kontakt z którymkolwiek chłopakiem z zespołu.
- Hej, chłopaki - odezwał się Harry, wyrywając tym samym Zayna z kłębu myśli. - Napisała do mnie na pocztę Abigail Lane. Chce się z nami spotkać. Ponoć ważna sprawa. 
- Lane? - Zastanawiał się na głos Horan. - Kto to jest?
- Widać, że jesteś mało obeznany, jeśli chodzi o naszą konkurencję - zaśmiał się lokaty. - Jest na rynku trochę dłużej niż my i ma masę fanów. Szczerze to nie przypuszczałem, że uda jej się aż tak wybić.
- Ja też nie - przyznał Lou. - Ale jednak jej głos nie jest zły, więc w sumie nie ma się za bardzo do czego przyczepić.
     Hazza pokiwał głową, a jego brązowe loki, za którymi szalało tak wiele dziewcząt, poruszyły się delikatnie.
- To co mam jej odpisać? - zapytał.
- Możemu się z nią spotkać, zobaczymy co jest aż tak ważne - odparł Liam. 
- Zgoda. A ładna jest chociaż? - Blondyn wpatrywał się w swoich kolegów z nadzieją w oczach.
- Z pewnością nie jest ładniejsza od twoich ciastek, które jadłeś po koncercie - powiedział Zayn, na co wszyscy zaczęli się śmiać.
 ~*~
Ten rozdział miał ukazać się wcześniej, jednak niestety nie miałam dostępu do internetu. No ale w końcu go dodałam. Nie jestem z niego specjalnie zadowolona, ale ocenę pozostawiam Wam. Liczę na szczere opinie. Do napisania. < 3
   EDIT: Boże, ale gafa. Wiem, że Liam nie jest najstarszy, ale sobie to ubzdurałam i jakoś mi to zostało! Wybaczcie! Nie jestem wielką fanką 1D, więc liczę, że przymkniecie na to oko! Bądźcie wyrozumiali, błagam Was. I jeszcze raz przepraszam. < 3

wtorek, 24 lipca 2012

Prolog

 Kochać można wiele rzeczy. Swoją pracę, swojego pupila lub swoją pasję jak książki, muzyka czy sport. Kochać można też rzeczy, które mają dla nas sentymentalne znaczenie, które przypominają nam o wydarzeniach sprzed lat. Kochamy również swoją rodzinę. Ale kochamy też ludzi, których nie powinniśmy. Ludzi, którzy są niemalże naszymi wrogami, ale my i tak poddajemy się rytmowi serca i w końcu przepełniamy się miłością do tejże osoby. Nawet, jeśli może to doprowadzić do strasznych i nieodwracalnych skutków. Ale nad uczuciami nie da się zapanować, a miłości nie można powiedzieć, żeby odeszła...

~*~
Startujemy. ^^ Wiem, że nie potrafię pisać prologów, no ale mam nadzieję, że to nie zniechęci Was do dalszego czytania. Rozdział pierwszy pojawi się po moim przyjeździe, czyli jakoś w sierpniu. Póki co zapraszam na mojego drugiego bloga Mas-Fuerte. Liczę na Wasze szczere opinie i do napisania! < 3

niedziela, 22 lipca 2012

Słowem wstępu

Witam Was, kochani! 
Jak widzicie, przeniosłam się na blogspota. Onet doprowadza mnie do białej gorączki i nie mam zamiaru kontynuować na nim działalności. Mas-Fuerte jest moim ostatnim blogiem, którego chcę doprowadzić do końca na Onecie. 
Jak pewnie zdążyliście zauważyć po szacie graficznej, to opowiadanie to FF1D. Mam już napisany prolog i część pierwszego rozdziału, ale muszę jeszcze trochę napisać, by w ogóle zacząć publikować. Póki co, chciałabym Was powiadomić, że nie zapomniałam o tym opowiadaniu i postaram się niedługo dodać prolog. Jeśli ktoś chciałby być informowany o nowościach, zapraszam do podania swojego Twittera, numeru gadu bądź adresu bloga. Jeśli nie chcecie podawać numeru gadu, to zapraszam do napisania do mnie. Wszystkie informacje znajdziecie obok. ; ) 
Przy okazji, jeszcze raz chciałam bardzo podziękować Snooki za ten wspaniały szablon! < 3 Wciąż nie mogę oderwać od niego wzroku, jesteś genialna! *.*
Hm, to by było na tyle, wyczekujcie prologu. < 3